Odyseja 1918 Rozdział V 102

 

Armia „polska” w Rosji. Epizod zachodni i południowy

 

            Armia „polska” w Rosji… W zbiorowej świadomości Polaków jest obecna historia polskich żołnierzy, ale w ZSRR i w czasie II wojny światowej. Wyraża się ona w trzech zjawiskach, a każde z nich ma wymiar tragiczny.  Po pierwsze, w rozstrzelaniu polskich oficerów („mord katyński”, choć miejsc kaźni było więcej), co należy traktować jako: likwidację znacznej części elity narodu polskiego. Przygotowanie pod niewolę. Zemstę Stalina za klęskę pod Warszawą w 1920 roku.

Po drugie, w epopei armii generała Andersa. Wydobytej z dna najdalszych łagrów, wyrwanej z czeluści lodowego piekła północy. Niedożywionej, niewyekwipowanej. Za zgodą Stalina ewakuowanej do Iranu wraz z towarzyszącym jej morzem cywilnych uchodźców. W tym z krucjatą dziecięcą. Armia Andersa brała udział w kampanii włoskiej. Ikoną jej wysiłku, niestety krwawą, było zdobycie frontalnym atakiem wzgórza Monte Cassino. Szarża piechoty, niczym kawaleria Kozietulskiego w wąwozie Somosierry czy kawalerii Dunin – Wąsowicza pod Rokitną, godna generalskiego pióropusza. Oddana pod chłodną ocenę analitykom politycznym i militarnym… Cóż, godna generalskiego pióropusza. Niestety nie dane było żołnierzom z armii Andersa powrócić z ziemi włoskiej do Polski. Zięć Antoniego skuszony jej legendą uciekł zatem z domu na zachód. Niemniej chwała bitewna, podobnie jak pańska łaska, na pstrym koniu jeździ. Zatem rozczarowany tym co zastał, powrócił do domu.

Po trzecie, ujmując rzecz w uproszczeniu, w armii Berlinga (czyli dezertera z armii Andersa). O ile ocena jej dowódców i politycznych mentorów tej armii jest jednoznacznie zła, o tyle jej materiał ludzki, to nieszczęśnicy, którzy spóźnili się z dotarciem do armii Andersa. Zwykli ludzie – pechowcy. Jaka była jej kadra dowódcza? Człowiek, „który kulom się nie kłaniał” - generał Walter był weteranem wojny polsko-bolszewickiej. W tym sęk, że walczył wówczas „po złej stronie mocy”. Kulom się nie kłaniał być może dlatego, że na polu bitewnym zdarzało mu się być w głębokim amoku alkoholowym. Warto przejrzeć statystki strat bitwy pod Lenino. Zadziwia gigantyczna ilość „zaginionych”. Jest taka stara anegdota o Sielcach nad Oką, gdzie owa armia była formowana. Pozwolono na emblematy katolickie. „Przysięgajcie na krzyż” – krzyczy ksiądz do rekruta. „Nie mogę na krzyż. Jestem komunistą od 1936 roku” – wzbrania się rekrut. „Przysięgajcie bez protestów. Ja jestem komunistą od 1917” – ponagla „ksiądz”.

Tymczasem w czasie Wielkiej Wojny tworzone były także formacje polskie w Rosji. Ich historia osłonięta jest jednak cieniem niepamięci. Po prostu nie odniosły polityczno – militarnego sukcesu. Władysław Pobóg – Malinowski ocenia, że po rewolucji marcowej w Rosji (1917 rok) w armii rosyjskiej służyło 600 – 700 tyś. Polaków, choć zastrzega, że nie są do dane potwierdzone. „W masie tej, przez trzy lata wojny, rewolucja [lutowa] zaostrzyła przede wszystkim tęsknotę do dalekich domów, pogłębiła poczucie narodowej solidarności; stąd powszechny pęd do skupiania się i wyodrębniania z otaczającego rosyjskiego rozkładu i chaosu. Co prawda – przytłaczająca większość widziała w skupianiu się tylko pewniejszą drogę powrotu do kraju” (Najnowsza historia polityczna Polski. Tom 2, 1914 – 1939, Warszawa 2004, s. 95).  Zatem dominujący wówczas wektor starań Polaków przebywających w Rosji był taki: „do domu”. Prawda jest taka, że chyba zabrakło i możliwości, i pomysłu, i okoliczności na zaproponowanie bardziej atrakcyjnej i realnej opcji.

Z dużą rezerwą do przyłączenia się do polskich jednostek w Rosji odnosił się profesor Dyboski, oficer austriacki. „U Polaków, gdy się okazało, że żołnierz jako jeniec byłby mógł rychlej wrócić do kraju, wiele było oporu po całej Syberji wśród jeńców przeciwko wstępowaniu do formacyj polskich, i delegaci werbunkowi przy poparciu Czechów i Rosjan, niejednokrotnie działali na żołnierzy formalnym przymusem w postaci mobilizacji, a na oficerów — presją moralną, groźbami („Siedem lat w Rosji i na Syberii”, pisownia oryginalna). Dowódcami tych jednostek – jak relacjonuje dalej profesor Dyboski – byli Polacy z armii rosyjskiej, którzy niejednokrotnie mieszkali w Rosji i raczej woleli walczyć z Czerwonymi niż wracać do kraju.

W tym rozdzialiku zostanie przedstawiony epizod zachodni i epizod południowy polskich formacji. Rząd rosyjski działający po rewolucji marcowej niby dał zielone światło dla tworzenia korpusu polskiego, ale nie wydawano rozkazów wydzielających Polaków z jednostek rosyjskich. Tymczasem nacisk na stworzenie polskiej formacji był coraz bardziej silny. Większość z polskich żołnierzy służyła w jednostkach przyfrontowych i frontowych. W efekcie tego powstały w sumie trzy znaczące polskie zgrupowania, niemniej nie tak liczne jak mogłoby się wydawać. Nie były one na tyle silnym magnesem, aby przyciągnąć Antoniego przebywającego na Dalekim Wschodzie. Generał Dowbór- Muśnicki w styczniu 1918 roku dowodził największą polską formacją, bo liczącą ok. 29 tyś. żołnierzy. Rozrzucona ona była jednak na znacznym terytorium europejskiej części Rosji. Jej koncentracja w rejonie Bobrujska i Rohaczewa skutkowała drastycznym stopnieniem stanu kadrowego do 12 tyś. dusz. Generał Stankiewicz w Sorokach nad Dniestrem skompletował z Polaków, zaangażowanych na rumuńskim teatrze wojny, w liczbie niespełna 4 tyś. ludzi. Trzeci korpus pod dowództwem generała Michealisa powstał na Podolu ze stanem 2 tyś. żołnierzy został jednak rozproszony do obrony polskich dworków i folwarków przed rewolucyjnym zapałem robotniczo-chłopskim. Niemniej wszystkie te formacje zostały rozbrojone. Działały one w sferze wpływów niemieckich i bolszewickich. W większości poddały się one Niemcom, czasem po dramatycznych potyczkach, jak np. pod Kaniowem. Części Polaków udało się uciec z niemieckiej niewoli, ale znów była to tylko ułamek, odprysk większego zasobu ludzkiego. Pod koniec maja 1918 roku było pozamiatane. Gorszy los spotkał rozproszone oddziały na Ukrainie. Żołnierzy w większości spotkała mało elegancka śmierć ze strony zbrojnych kup chłopstwa. Ponura zapowiedź późniejszej masakry wołyńskiej.

O ile epizod zachodni polskich formacji w Rosji był zbyt odległy od Mandżurii aby zaangażować Antoniego, o tyle epizod południowy oddziela od Antoniego nie tylko wymiar przestrzenny ale także wymiar czasowy objętych nim zdarzeń. Epizod południowy tworzą oddziały Żeligowskiego na Kubaniu. Zostały one zorganizowane dzięki poparciu politycznemu Francji wokół armii kontrrewolucyjnej generała Aleksiejewa (później wchłoniętej przez Denikina). Polskie oddziały miały status siły sojuszniczej, walczącej na froncie „francuskim” czyli nad Kubaniem i pod Odessą. W czerwcu 1919 roku Polacy zostali wycofani przez Rumunię do Polski.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

odyseja1918.pl

Odyseja 1918 Rozdział IV 77