Odyseja 1918 Rozdział V 107

 

107. „Długi marsz” albo podróż koleją na południe Mandżurii

 

            Sławomir Rawicz wraz ze współtowarzyszami, bohater książki „Długi Marsz” autorstwa Sławomira Rawicza, dokonuje rzeczy niewiarygodnej. Ucieka z sowieckiego łagru położonego na południe od Jakucka. Umyka pieszo w kierunku Jeziora Bajkał, dalej wzdłuż jego wschodniego brzegu w kierunku Mongolii. Dalej ma do pokonania tylko dwie ostatnie przeszkody. Pustynię Gobi i Himalaje. To jednak fikcja literacka. Piesza wędrówka wycieńczonych ludzi, tak długą i trudną trasą, nie była możliwa.

            Innym szczęśliwym uciekinierem z sowieckiego kacetu jest Michał Krupa. Jego łagier usytuowany był mniej więcej pomiędzy Sosnogorskiem a Permem. Krupa, z czasem, dostał pracę „w terenie”, która polegała na naprawie linii telefonicznych. Uszkodził zatem linie telefoniczne w centrali i dostał rozkaz ich naprawy. Była zima. Ruszył konno zabierając oficjalny zapas jedzenia na dwa dni. Co jakiś czas przecinał kable, aby ułatwić sobie ucieczkę. Niestety konia zagryzły wilki. Dzięki hakom przymocowanym do obuwia Krupa schronił się przed nimi na drzewie. Jakoś dotarł na północ do Sosnogorska. Tam, pociągami towarowymi przemieszczał się na południe. Był to moment, kiedy niemiecki Blitzkrieg podchodził pod Moskwę. W Swierdłowsku został złapany w wagonie dostawczym wraz z trzema innymi maruderami. Za kradzież stanął przed plutonem egzekucyjnym. Jego kat strzelił jednak niecelnie. Krupa był „jedynie” ranny.

Znalazła go para pobożnych Rosjan, która z litości chciała pochować ciała rozstrzelanych. W tym epizodzie Rosjanie występują w roli miłosiernego Samarytanina. Albo raczej w roli Ireny Sendlerowej, bo za pomoc Krupie mogła grozić im śmierć. Robią dla niego bardzo dużo. Oddają nawet swoją relikwię - mundur kolejowy ich zmarłego syna. Krupa trafnie ocenia, że ucieczka kilka tysięcy kilometrów pieszo, nawet w warunkach wiosny, jest bez szans na powodzenie. Jego celem jest Afganistan. Do Taszkentu, a wreszcie do Samarkandy, dostaje się zatem koleją. Przez zieloną granicę przechodzi w czasie burzy i prawdopodobnie tylko dzięki temu nie dostaje się w ręce pograniczników.

            Antoni, teoretycznie, też miał przed sobą wariant pieszego „Długiego Marszu” przez Mandżurię. Znacznie łatwiejszego, bo krótszego i bez ekstremalnych wyzwań terenowych typu pustynia czy lodowce. Ciągle teoretycznie mógł udać się na południe Mandżurii i tam poszukać odpowiedniej trampoliny do skoku do Kongresówki. Generalnie taki był cel profesora Ossendowskiego: z chińskich portów do wolnego świata. Niemniej dla Antoniego taki wariant nie był osiągalny. Najprawdopodobniej Antoni był bez funduszy na późniejszą kosztowną podróż przez pół świata. Żeby nie zabłądzić, Antoni mógłby iść wzdłuż torów. Linia kolejowa prowadziła przecież z Harbinu przez Changchun, Schenyang do portu Dalian. Zatem prościej… Mógł dostać się do chińskiego portu także koleją.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

odyseja1918.pl

Odyseja 1918 Rozdział IV 77