Odyseja 1918 Rozdział IV 97

 

97. Wędrówka

 

            Nie wiadomo czy przez ziemie Kongresówki Antoni przejeżdżał koleją. Pewnie całe kilometry trasy musiał przebyć pieszo. Może jakiś życzliwy chłop pozwolił mu przysiąść na furmance? Wraz z ustępowaniem zimy wędrówka może stawała się znośniejsza, ale pewnie dawało się Antoniemu we znaki zmęczenie i wyczerpanie organizmu. Zapewne skończyły mu się zapasy jedzenia, a także wyczerpały się skromne środki finansowe. Niemniej Antoni uparcie zdąża na zachód. Przebył już tak długą drogę. Niemożliwe, aby będąc już tak blisko miał nie dotrzeć do celu…

            Antoni, choć coraz bardziej słabł, zdążał jednak w kierunku nadziei. Co musieli czuć ci nieszczęśnicy, którzy wędrowali dokładnie w przeciwnym kierunku, do łagrów na Kołymę? „Sam przejazd trwa wiele miesięcy, naprzód do Władywostoku, potem w nie dających się opisać warunkach na dnie statku do portu Magadan, wreszcie setki kilometrów pieszo przez śniegi, bez odpowiedniego ubrania i wyżywienia” (Władysław Anders, „Bez ostatniego rozdziału”, Warszawa 2007, s. 70). „Wcale się nie sprawdza to chińskie przysłowie, że >pokusa, aby zrezygnować będzie największa tuż przed osiągnięciem sukcesu<” – myśli Antoni zbierając swe siły, aby wędrować dalej. Naraz Antoni spostrzegł, że jest w okolicy, którą przecież zna. Dotarł zatem do upragnionego celu. Gdyby mógł, to zacząłby biec…

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

odyseja1918.pl

Odyseja 1918 Rozdział IV 77