Odyseja 1918 Rozdział IV 98
Spotkanie z Marianną
Ktoś zapukał do
drzwi. Marianna otworzyła je i … nie poznała Antoniego. Widziała przed sobą
jakiegoś przygarbionego, zarośniętego starca w łachmanach. Przeraźliwie
wychudzonego i okropnie śmierdzącego. Mamrotał do niej coś niewyraźnie i cały
się chwiał. Dopiero po długiej chwili dotarło do niej, że to jest Antoni.
Marianna posadziła
Antoniego na krześle na środku pokoju. Nożem kawałek po kawałku odcinała
strzępy ubrań i rzucała je w ogień. Tam, gdzie ubranie przywarło do ropiejących
ran delikatnie przemywała je wodą. Największe problemy miała ze zdjęciem
resztek obuwia. Następnie nożyczkami i brzytwą, nie bez wstrętu, usunęła coś,
co u ludzi nazywa się włosami. Wzięła Antoniego na ręce jak dziecko i
delikatnie włożyła do balii, do której wodę nagrzała na piecu. Dopiero za
trzecią wymianą w wodzie przestał pływać brud i insekty. Teraz przyszedł czas
na opatrywanie ran i smarowanie mazią wrzodów. Po kąpieli Antonii zasnął. Na
przywitanie z Marianną musi jeszcze poczekać. Jak je opisać? A może nie ma
potrzeby wyłamywania wcześniej otwartych drzwi?
„Słuchając jej
słów, jeszcze bardziej zapragnął łkać. I płakał
Trzymając w uścisku
żonę, skarb swego ducha, wierną.
A jak upragniona
się jawi ziemia rozbitkom, którym
Dobrze zrobioną
nawę Posejdon roztrzaskał na morzu,
Gdy wichrem wzdęta,
ogromna fala na nią naparła:
Niewielu wtedy
zdołało wpław uciec z siwej topieli
Na ląd, a morska
sól oblepia im skórę i wchodzą
Na wytęsknioną
ziemię, uratowani od śmierci-
Tak upragniony był
dla niej mąż, tak na niego patrzała,
Nie chcąc rozluźnić
białych łokci na jego szyi”.
Homer, „Odyseja”.
Komentarze
Prześlij komentarz