Odyseja 1918 Rozdział V 111
111. Morał historii ze złotem barona von Ungern
Podana poniżej
historia w sferze faktów jest autentyczna. Co więcej zdarzyła się grubo więcej
niż jeden raz. Niemniej, dla niewielkiego urozmaicenia, można dorzucić do niej
trochę rekwizytów i teatralnej scenerii. Palarnia opium. Do pomieszczenia
wchodzi barczysty mężczyzna. Dyskretnie rozgląda się wokół. Podchodzi do niego
Chińczyk. Zgina się w ukłonie. Następnie milcząc daje znak, aby iść za nim.
Przechodzą przez kilka drzwi przez gmatwaninę korytarzy i amfilad. Wreszcie
Chińczyk zatrzymuje się w niepozornym małym pomieszczeniu. Schyla się i roluje
mały dywan. Otwiera ciasny właz w podłodze podnosi go. Następnie obaj mężczyźni
ostrożnie schodzą w dół. W niewielkim, dobrze wentylowanym pomieszczeniu siedzi
jakaś zamaskowana postać.
- „To ja byłem
jednym z wysłanników Ungerna” mówi na powitanie.
- „Indiana. Indiana
Jones” przedstawia się przybysz i dostrzega, że jego rozmówca nie ma oka i
jednej ręki. „Tu jest równowartość pół tysiąca dolarów w złotych carskich
imperiałach. Tak jak się umówiliśmy. Zaliczka za doprowadzenie do miejsca, w którym
ukrył pan złoto”.
- „Dobrze.
Spotkajmy się jutro za zakolem rzeki. Wie pan, gdzie to jest?”. Indiana Jones
skłania potakująco głową i zbiera się do wyjścia.
Nazajutrz Indiana
Jones długo czeka w umówionym miejscu na swojego przewodnika. Teraz powracamy
do sfery faktów: osobnik, który przedstawił się jako człowiek barona von Ungern,
obiecał doprowadzić do skarbu i pobrał w tym celu zaliczkę nigdy nie pojawił
się w umówionym miejscu. Przepadł jak kamień w wodę…
Komentarze
Prześlij komentarz